Przygoda, bo chyba tak należy nazwać przyjemność obcowania z kolejnym motocyklem to doskonałe słowo opisujące także najnowsze Kawasaki Z900 Performance. Motocykl wygląda dziko. Budzi emocje, nawet, gdy stoi. Tak to wyglądało na broszurze. Z nutką ekscytacji doczekałem się swojego terminu na testowanie tego motocykla. A co z tej przygody wyniknęło? Zapraszam do czytania.
Końcówka sezonu, bliżej do jesieni niż do lata, ptaszki jeszcze ćwierkają, ale, gdy Piotr wiezie mnie po motocykl do testów z otwartym dachem wspomniane ptaki zaczynają coraz niżej latać. Pachnie jakoś inaczej i do tego dwie ciemne chmury zaczynają straszyć nad horyzontem. Z nadzieją w sercu, „bo to przecież przejdzie” i nie sprawi mi przykrości, dotarłem do celu. Motocykl stał już gotowy i po pierwszym spojrzeniu skojarzył mi się trochę z drapieżnym owadem – za sprawą przodu, a z drugiej z dzikim kotem gotowym do skoku. Wydawał się krótki, jakby cały napięty by wykonać sus i teleportację przed siebie. Dobry zwiastun nadchodzących dni.
Po dopełnieniu formalności i ubraniu się, za oknem rozszalały żywioł jasno oznajmiał mi, że nie ułatwi mi dzisiaj zadania. Z racji, że deszczu się nie boję ruszyłem w drogę do domu. To miała być jedyna podróż motocyklem tego dnia, także nie przeszkadzało mi to zbytnio, szczególnie z perspektywą gorącego prysznica za jakieś 30 minut. Pozostaje tylko przebić się przez miasto. Odpaliłem maszynę, wydech Akrapa basowo zaakcentował swoją obecność. Moim oczom ukazały się cztery literki R A I N. Chyba wszyscy poza mną mieli świadomość, że lunie. Porozumiewawcze spojrzenia z ekipą z MotoRP i pobłogosławiony mogę jechać w drogę. Jedynka wkleszczona, puszczam delikatnie pracujące sprzęgło i zaczynam swoją przygodę.
Przejazd przez Poznań nie należał do wybitnych. Strugi deszczu w koleinach, woda stojąca wszędzie nie pomagały mi w jeździe, tak samo jak nie pomagały mi w zatrzymywaniu się. Każdorazowo musiałem wybierać przestrzeń, która nie planuje zostać jeziorem, bo kto by chciał mieć mokre nogi, aż do kolan. Deszcz w pewnym momencie ustąpił, ale woda została. Już wtedy zaskoczyła mnie łatwość obcowania z tym motocyklem. Po przesiadce ze swojego Ducati, gdzie każda podróż przypomina corridę, bardzo doceniłem lekkość pracy poszczególnych elementów. Skrzynia pracuje miękko i precyzyjnie. Pierwszy bieg zaczyna się wcześnie, a to ułatwia jazdę w mieście, w manewrowaniu też pomaga bardzo delikatnie pracujące sprzęgło. Pozycja jest wygodna i raczej wyprostowana, kierownica dość szeroka. Idealny fighter do miasta. No, ale, póki, co w trybie deszczowym trzeba bezpiecznie dotrzeć do domu. Pierwsze wrażenie – spokojny motocykl, idealny dla kobiety lub dla kogoś na początku drogi motocyklowej. Przemierzam coś, co chwile temu chciało zostać Atlantydą i przepinam delikatnie biegi, po czym nagle przy 80 km/h motocykl uznaje, że to doskonały czas, by pokazać mi moment obrotowy. Mimo niskich obrotów i delikatnie rozkręconego rollgazu motocykl ustawia się elegancko bokiem, żeby po sekundzie znów jechać na wprost. Uślizg bardzo szybko został spacyfikowany przez systemy i moje ujęcie gazu, ale nie powiem napędził mi stracha. Na kolejnych kilometrach stopniowo zdobywałem do niego zaufanie, by na koniec dość żwawo odkręcać gaz i balansować na granicy utraty przyczepności. Wiedziałem już wtedy, że raczej dzikusa polubię.
Kolejne dni przyniosły mi trochę jazdy po suchym. Już drugiego dnia mogłem Z900 zbadać od tej właściwej strony. Wyjechaliśmy z Piotrem z samego rana, by zrobić zdjęcia. Wyjazd poza miasto, pusta droga i zapięty tryb Sport. Moto bardzo sprawnie się odpycha i bardzo szybko przypomina o swojej nakedowej naturze, gdyż powyżej 180 trzeba mocno się skompresować za drobną owiewką, żeby nie zostać zdmuchniętym. Mocy jest, aż nadto, bo przed rozgrzaniem opony odkręcanie na jedynce czy dwójce to wyraźny slajd tylnego koła. Po dogrzaniu opony przednie koło zdaje się mieć ochotę wystrzelić w górę, na szczęście bez naszych celowych wybić motocykl raczej zostanie na ziemi, lub jedynie delikatnie podniesie koło. Prędzej uślizgnie mu się minimalnie tył. Co do silnika… Wbrew pozorom nie jest to 900 ccm pojemności. Rzędowe 4 ma 948 ccm pojemności i generuje 125 KM. Pojazd w gotowości do jazdy waży 212 kg. Nie jest może najcięższy, ale nie ukrywam, ze mógłby ważyć chociażby 10 kg mniej – Honda CB 1000R z mocą wyższą o 20 KM waży praktycznie tyle samo, mimo większej pojemności. Ale to są szczegóły, bo taką różnicę w masie ciężko wyłapać poza torem i myślę, że kluczowy będzie jednak rozkład tej masy i chęć motocykla do skręcania. A tej chęci jest dużo. Motocykl w mojej ocenie ma raczej twarde nastawy. Jest precyzyjny w pokonywaniu zakrętów i zarówno dzięki pozycji, jak i temu, że jest dość krótki nawet miejskie ronda, czy węższe i ostrzejsze zakręty nie rodzą w nim żadnej nerwowości. To mi się właśnie w nim spodobało, bo takiej zwrotności i łatwości w manewrowaniu nie uświadczam w sporcie. Tutaj na jednopasmowej drodze podczas sesji zdjęciowej mogłem śmiało nawrócić na raz, a to jest dla mnie niesamowita wygoda.
Rozkład mocy i momentu pomaga w grandzeniu po mieście, szczególnie w trybie sport, gdzie reakcja na gaz jest błyskawiczna.
Z 900 najlepiej odnajdzie się w mieście. Jego gabaryty i zdolności do przyspieszania są imponujące. Rozkład mocy i momentu pomaga w grandzeniu po mieście, szczególnie w trybie sport, gdzie reakcja na gaz jest błyskawiczna. Latanie pomiędzy skrzyżowaniami na pełnym gwizdku, zmiany kierunku czy ślizgi czy unoszenie koła są dość łatwe. Dla osób, które walczyć z nikim na mieście nie chcą są tryby RAIN oraz NORMAL. Reakcja jest delikatniejsza i motocykl zmienia swoją twarz. Jeśli chodzi o wyposażenie to ma wszystko, co motocykl mieć powinien. Ciekłokrystaliczny wyświetlacz pokazuje, co trzeba, można na nim łatwo podglądać sobie parametry z jazdy takie jak spalanie, zasięg, etc. Ja jedynie nie rozgryzłem pełnego rozłączania systemów, ale może to i lepiej. Wniosek z tego jest taki, że jest to motocykl dla każdego z nastawieniem na środowisko miejskie. Jest przyjemny w użytku, a w sprawnych rękach dostarczy dużo zabawy. Z wydechem Akrapa, który jest dostępny w pakiecie Performance nie brzmi w sumie najgorzej. Oczywiście wszystko na koniec może rozbić się o pieniądze, ale tutaj w mojej ocenie nie ma tragedii…
Cenowo Z900 oceniam jako bardzo atrakcyjne. 45 tysięcy za nowy i dość wszechstronny motocykl to dość dobra oferta, zwłaszcza jak za taką pojemność i taką moc. 125 KM to przecież moc, jaką generowały jeszcze niedawno supersportowe 600. A to jest w warunkach miejskich jeszcze szybsze i skuteczniejsze.