Pijani kierowcy, zniknijcie!

Normalnie nie interesuje mnie co robią inni ludzie. Co jedzą, czy się zabijają, czym się zabijają, jakie mają sposoby na mycie stóp i w jaki sposób spędzają czas wolny. Jednak w momencie, gdy ich spędzanie czasu wolnego godzi bezpośrednio we mnie i moje bezpieczeństwo zaczynam się gotować.

Jakim prawem Ci ludzie dysponują zdrowiem i życiem innych istot? Mam na myśli pijanych kierowców, rowerzystów, tramwajarzy, traktorzystów, operatorów taczki i pilotów rejsowych. Nie bawi mnie zupełnie to, co słyszę we wiadomościach. Nagłówki „pijany kierowca, rozkalibrował policyjny alkomat”, „nietrzeźwy  zatrzymany, bohatersko własnym oddechem odkaził ranę, której się nabawił wypadając z samochodu”. Za każdym razem przed oczami staje mi obrazek w jaki sposób Ci ludzie są karani. I niestety, kary są adekwatne do przewinienia, ale tylko w mojej głowie. Nie zdradzę Wam co sobie wtedy wyobrażam, ale wystarczy, że otaguję tę myśl: egzekucja, śmierć, śmierć100%, strzały, porozrywane kawałki człowieka. Żarty powinny się skończyć. Kary musiałyby być dotkliwsze niż są obecnie. No, ale kogo to obchodzi skoro politycy również lubują się w różnych wysokoprocentowych trunkach. Co gorsza nie krępują się, aby w stanie wyższego upojenia zasiąść w fotelu samochodu. Dla nich karę proponowałbym szczególną. Na przykład – wieczność spędzona za kierownicą Dacii Logan w gazie. Może wtedy coś by poskutkowało. Dacia jest tak okropna, że nawet cysterna alkoholu nie ukoiłaby smutku. Co dalej? Wiemy, że ilość policji na drogach jest wprost proporcjonalna do prędkości, z jaką jedziemy. I na pewno ich obecność na głównych drogach -szerokich, ogrodzonych i bezpiecznych – wpływa na statystykę zdarzeń drogowych. Otóż nie, dziękuję za mandat na zjeździe z wiaduktu. Na szerokiej, dwupasmowej drodze, pośrodku niczego, gdzie sprzeczne kierunki odgrodzone są pancernymi barierkami. Wiadomo, że jest z górki, wiadomo, że tam stoicie przez całą dobę a jednak dałem się złapać. Nawet nie wiedziałem, że poruszam się z prędkością niedozwoloną tj. niebezpieczną. Przecież powietrze mogło wbiec mi pod koła i się zabić. Jedyna możliwość zdarzenia to najechanie na policjanta machającego lizakiem. Albo eksplozja samochodu z niewiadomych przyczyn. No i dlatego stróże prawa spędzają tam wolne chwile łapiąc samochód za samochodem. Drodzy funkcjonariusze, proponuję ustawić bramki i od każdego pobierać opłatę. Będzie sprawiedliwie i przynajmniej zrobicie korek, aż pod Warszawę.

Wróćmy jednak do pijanych. Najczęściej są to albo poranni „niewytrzeźwieni” – do nich można mieć więcej wyrozumiałości – oraz nocni „naprańce”. Rozgraniczyłbym te dwa stany. Rozumiem, że czasami „niewytrzeźwieniec” może mieć ogromną ilość alkoholu we krwi, a nawet krwi w alkoholu. Jednak tych, co praktycznie zostali złapani w samochodzie albo komuś zrobili krzywdę samochodem zaraz po przyjmowaniu alkoholu umieszczałbym w odosobnieniu. Pozwalałbym rodzinom ofiar wykazać się kreatywnością w wymyślaniu kary dla delikwenta. Na koniec oczywiście kulka w łeb żeby ograniczyć koszty. Z pewnością takie radykalne podejście odstraszyłoby od miksowania samochodu z alkoholem. To się nigdy dobrze nie skończyło. Pozostali, czyli Ci, co nie zrobili nikomu krzywdy powinni mieć obowiązek oddania swojego pojazdu na cele charytatywne, niezależnie, jakie by to było auto (poza wcześniej wspomnianą Dacią Logan, ewentualnie Peugeotem 307 ). Oprócz tego oczywiście więzienie, kary cielesne, dożywotni zakaz przyjmowania alkoholu, prowadzenia pojazdu, posiadania dzieci, wykonywania zawodu i przebywania w miejscach publicznych od 18 do 19 następnego dnia.

Wiem, że niektórym z Was nie przeszkadza, że wypiliście piwo może siedem i czujecie się na siłach żeby wsiąść do samochodu. Wiem też, że szansa na to, że zostaniecie złapani jest naprawdę niska, bo poruszacie się drogami bocznymi i staracie się nie zwracać na siebie uwagi. Zresztą w tym momencie policja najprawdopodobniej jest bardziej skupiona na mordercach jadących 61 km/h na wiadukcie i poboczne sprawy, takie jak pijani kierowcy muszą zostać odsunięte na drugi plan. Ale na litość boską, jeżeli nie dla innych to zróbcie to dla siebie, aby nikt nie musiał wykonywać na Was linczu. Postawy obywatelskie są w modzie ostatnimi czasy i zapewne wielu takich frustratów jak ja, z przyjemnością zatrzymałoby jadący niepewnie samochód i nakopało pijanemu do dupy. Sam już się sprawdziłem w takiej sytuacji i dla Was nietrzeźwi nie wróży to nic dobrego. Moja ofiara, pewnie do dzisiaj skarży się na ból głowy, rąk i nóg, a to tylko, dlatego, że jechała rowerem bardzo szerokimi łukami. Po spotkaniu z mrocznym mścicielem prowadziła rower aż do domu, kuśtykając i stękając. Pchanie samochodu to ciężki sport, więc może ze względu na to usiądźcie wieczorem przy piwie a kluczyki zostawcie komuś odpowiedzialnemu.