Witajcie w świecie absurdu. Oto uwielbiane przez wszystkich kombi. Straszak na litrowe motocykle. Przed Wami Audi RS6 C7!
Nie bez powodu ten samochód tu się pojawia. Osobiście jestem fanem RS6, szczególnie właśnie generacji C7. Niestety miałem okazję poznać go bliżej dopiero 10 lat po premierze, ale nadal może być on dość łakomym kąskiem wśród samochodów używanych. Dobrze wyposażony ugości praktycznie wszystkim, czego potrzeba, a wciąż będzie mieć odpowiednie jajo, by utrzeć nosa praktycznie większości samochodów na drodze. Zacznijmy jednak od początku.
W roku 2013 Audi prezentując następcę dla dotychczasowego RS6 C6 – kastruje go z dwóch cylindrów. Poprzednik słynął z potężnych możliwości, bo modyfikowane egzemplarze często przekraczały moce 1000 KM siejąc tym samym spustoszenie na najbardziej hardcorowych imprezach typu UNLIM i na niemieckich autostradach. RS6 C7 natomiast zamiast pojemności 5 litrów i 10 cylindrów ma teraz 4 litry i 8 cylindrów. Moc spada o kosmetyczne 20 KM na papierze, ale moment rośnie o 50 Nm do 700. Nie powoduje to na szczęście specjalnie lamentu, ponieważ dzięki nowej skrzyni Tiptronic o 8 przełożeniach (poprzednik miał 6) rozpędza się do setki w 3,9 s, łamiąc magiczną barierę. Poprzednik mimo podobnej masy potrzebował 4,5 sekundy, co w tym przypadku jest gigantycznym przeskokiem. Jak pokazał czas, RS6 C7 także znosi dobrze kuracje wzmacniające i biedy tutaj nie ma.
Wizualnie RS6 C7 wygląda na tyle odpowiednio, że za bardzo się nie zestarzało. Mimo 10 lat, nadal wygląda świeżo mimo pojawienia się nowej generacji. Poszerzone nadwozie, duże felgi, agresywny przód i z tyłu dyfuzor zwieńczony dwiema owalnymi końcówkami wydechu. Z jednej strony to tylko zwykłe kombi, ale z bliska coś może budzić niepokój. W środku wszystko na wysokim poziomie, nawet najwyższym – w testowanym przeze mnie egzemplarzu (dzięki @petrolbeast :* ) wnętrze było skonfigurowane arcymistrzowsko i porównując do egzemplarza ze „standardowym” środkiem wrażenie było takie jakby porównywać Bentleya do Phaetona. Czegoś brakowało. Testowane RS6 miało pełne wyposażenie Audi Exclusive, czyli między innymi piękną podsufitkę z alcantary z czerwonym szyciem, czy też komplet wykończenia w carbonie, po którym nie widać śladów zużycia tak jak przy Piano Black. Do tego cudowne nagłośnienie Bang & Olufsen, gigantyczna panorama czy też noktowizja. Tutaj powstaje pytanie – czy czegoś więcej potrzeba do szczęścia w takim samochodzie? Jedyna rysa na szkle to przestarzały już infotainment, ale przyznaje się – dałbym radę to przełknąć w tym samochodzie.
Odpalam maszynę, V8 budzi się do życia. Pracuje aksamitnie. Wszystko w trybie Comfort, żeby wyjechać jakoś z tego dziurawego miasta. Zawieszenie pracuje cudownie i wybiera wszystko, co trzeba. Nie czuć wcale presji ze strony 21 calowych felg, wszystko współpracuje jak w rasowym samochodzie wielozadaniowym. Wydech delikatnie mruczy, skrzynia wie, co ma robić. Samochód relaksuje. Wszystko wspomaga mnogość funkcji i dobre audio – chociaż tutaj trochę brakuje basu, dźwięk jest mistrzowsko czysty, ale basy mogłyby bardziej uderzać w krzyż. Niemniej jednak wszystko jest na swoim miejscu i gdyby nie mruczenie i ochocze zrywanie się przy naciśnięciu gazu można odnieść wrażenie, że to zwykłe A6 w kombiaku na trochę twardszym zawieszeniu. Przerzucam samochód w tryb Sportowy i teraz zaczyna mnie bardzo kusić…
Każde dodanie gazu to błyskawiczne nabieranie prędkości. W karawanie. W wielkim czarnym kombi.
Przyznam się, że goniłem się chwilę na autostradzie z litrowym motocyklem i wcale nie było tragedii. Owszem motocykl był szybszy, szczególnie powyżej 200 km/h, ale i tak czapki z głów dla starego kombi. 560 KM sprawnie rzuca się na asfalt powodując, że ten dwutonowy kloc wyrywa do przodu w towarzystwie głośnych burknięć z wydechu. W środku budzą niedosyt, natomiast z zewnątrz są bardzo słyszalne. Tak właśnie Audi plasuje od zawsze RS6, cudowny samochód do jazdy w codziennym ruchu, cichy, gdy trzeba, skory do wykonywania obowiązków, ale i taki, którym można te obowiązki czasem wykonać szybciej okraszając je dawką odpowiednich emocji i hałasu wokół. Co zaskakujące samochód nie pali kosmicznych ilości paliwa i to jest dla mnie największy szok. Na trasie przy jeździe anemicznej można zejść poniżej 10, a na autostradzie przy dynamicznej, ale nie szaleńczej jeździe do 13. Miasto korzystając z możliwości to 18 litrów, a przyznam się szczerze nie skupiałem się na spalaniu. Mam wrażenie, że przy soczystym traktowaniu gazu RS3 potrafiło spalić więcej. Niemniej jednak takie wyniki to duże zaskoczenie dla mnie i bardzo mocny argument za tym samochodem. Ba, kolejny mocny argument za większymi pojemnościami wbrew trendom, bo wiem ile pali mi karton mleka w Golfie, a wcale nie pali dużo mniej niż wspomniane RS6, a osiągi są nieporównywalne, podobnie jak różnica w masie obu aut. Jak już jesteśmy przy masie, całość współgra ze sobą znakomicie, ponieważ samochód prowadzi się bardzo dobrze i wręcz przewidywalnie, tak jak oczekujemy tego od Audi. W tym konkretnym egzemplarzu oprócz sportowego dyferencjału, jest też zupełnie inny system wspomagania i kierownica pracuje dość ciężko, ale zarazem bardzo precyzyjnie i przywodzi na myśl odrobinę starszej motoryzacji, gdzie trzeba było się trochę nad tą kierownicą napocić. Oprócz tego lubi sobie zatańczyć w koleinach, więc trzeba być czujnym. Jeśli chodzi natomiast o hamulce? Aż dziw bierze, bo samochód naprawdę rewelacyjnie hamuje, czuć wyraźny opór na hamulcu i w zastosowaniu drogowym powinien wystarczyć. Na torze nie miałbym odwagi, bo jednak fizyka pozostaje fizyką.
Jakie jest najważniejsze zastosowanie tego samochodu? Wszystkie. Ale osobiście plasowałbym go jako połykacza kilometrów na trasie. Można w ciszy i spokoju, lub przy umiarkowanym akompaniamencie V8 z dwiema turbinami przemierzać setki kilometrów nie odczuwając zmęczenia. W przypadku znudzenia można bardzo szybko się rozruszać zmuszając organizm do obcowania z przeciążeniami w samochodzie. Dla mnie fantastyczne. Idealny kompromis pomiędzy każdym wyśrubowanym oczekiwaniem względem samochodu. Wszystkiego można mieć tutaj w 80% maksymalnej dawki – przecież są auta szybsze, przecież są auta lżejsze i lepiej prowadzące się, przecież są auta tańsze i są auta, do których spakujemy więcej kompletów ogrodowych. Ale żadne z tych aut nie łączy tyle dobra co właśnie RS6 C7 i to w takim budżecie.
Przed jazdą RS6 bardzo się bałem. Bałem się, że mój motoryzacyjny top of the top, jeśli chodzi o ultimate daily mnie rozczaruje, że okaże się trochę smutniejszy, niż przewidywałem. Stało się odwrotnie. Jest najcudniejszym samochodem w tym budżecie, który ma naprawdę wszechstronne wykorzystanie. Zaskakujące jest, że za 200-300 tysięcy można kupić samochód wykończony jak klasa lux, posiadający dosłownie wszystko o czym marzyć można w samochodzie włącznie z naprawdę dokokszonym wnętrzem i dodatkowo mający 560KM, które łatwo mogą wykiełkować do 700, gdyby było mało. Samochód z wymierającym już powoli V8 pod maską i o absurdalnie dobrych osiągach. Ponadto wyglądający trochę jak sleeper, a u znawców tematu nadal powodujący nadmiar produkcji w śliniankach. Dla mnie bohater i najlepsze kombi, jakim woziłem meble na taras.
Marka | Audi |
---|---|
Model | RS6 C7 |
Napęd | RWD/FWD |
Pojemność | 3998 cm³ |
Przebieg | 208 000 km |
Rocznik | 2014 |
Skrzynia biegów | Automat |
Sprzedaż na podstawie | Umowa kupna sprzedaży |