Well played police, well played.

Nie wiem czym byłby świat bez policji. Naprawdę uważam, że policja i sądy trzymają całe nasze społeczeństwo w ryzach. Ale niech mi ktoś wytłumaczy co robi policja na pustym zaśnieżonym parkingu w godzinach mocno wieczornych. Na pewno nie jest tam po to, aby dopilnować porządku i tego czy odstawiłeś wózek po zakupach w centrum handlowym. Swoją drogą taka aktywność byłaby przeciętnie warta kilka złotych (teraz zaciekawiło mnie z jakich monet do wózka korzystają najczęściej Polacy, jeżeli ktoś posiada takie informacje proszę o kontakt). Rozczaruję Was, funkcjonariusze mają w tym momencie bardziej dochodowe zajęcie.

Czy znacie taką pozycję w taryfikatorze jak „stwarzanie zagrożenia w ruchu drogowym”? Jak sobie to wyobrażacie? Ja widzę to tak: jazda po chodnikach, wjechanie w pielgrzymkę, potrącenie gołębia, spowodowanie kolizji, konsumpcja kilogramowego burrito z użyciem obu rąk podczas prowadzenia pojazdu albo strzelanie z karabinu do innych uczestników ruchu. Tak rozumiem to ja. Całe szczęście policjanci mają szersze wyobrażenie o tej pozycji. W ich śpiewniku znajduje się kwota nawet 500 złotych za taką przyjemność, a to dużo więcej niż za odprowadzenie wózka pod wiatę.

Wracając do początku, co można robić na pustym zaśnieżonym parkingu w godzinach wieczornych? Oczywiście stwarzać zagrożenie w ruchu drogowym. Można na przykład… potrącić ze skutkiem śmiertelnym masę powietrza. Albo śmiertelnie rozjechać śnieg. Albo zamarznąć. Nie zmienia to faktu, że wieczorne łowy po opadach śniegu są naprawdę owocne dla rzemieślników sztuki grabieżczej. Wystarczy czyhać na niewinnych, chcących doskonalić swoje umiejętności, adeptów sztuk motoryzacyjnych, a na koniec wystawić im rachunek za udany trening. Well played! Z pewnością bezpieczeństwo na drogach zwiększy się niemiłosiernie. Zacznijcie jeszcze zabierać samochody, dowody osobiste, prawa do głosowania i zwierzęta domowe za ujeżdżanie po pustych parkingach, zwiększycie swoją rentowność. Koniec końców mandatu nie przyjąłem…